Podroznikom nie w glowie choroby, ale jezeli juz jestesmy z nimi skonfrontowani, to Wietnam udowadnia, ze wszystko mozna jak sie chce.
Po pierwsze nazwy i cel lekarstw sa po angielsku. Po drugie w kazdej aptece (ok, moze w kazdej aptece w rejonach turystycznych) jest przynajmniej jeden farmaceuta rozmawiajacy plynnie po angielsku. Po trzecie lekarstwa sprzedawane sa w bardzo malych ilosciach, a nawet na sztuki.
Czyzby to zwykle nasladowanie sklepu medycyny naturalnej, czyli sprzedazy swiezych skladnikow w malych ilosciach, wystarczajacych do zwalczenia obecnej choroby, a nie i tych w bliskiej przyszlosci; w podobny sposob proba przelamania braku zaufania do nowoczesnej medycyny, czy po prostu mala kieszen przecietnego Wietnamczyka.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz