Przelotne rozmowy z nieznajomymi sa w Stanach szalenie popularne. Amerykanie sa pelni powierzchowna otwartosci, wyluzowani i skorzy by zamienic pare slow. Oczywiscie jedni bardziej niz inni. Mistrzow small talku mozna jednak spotkac niemal w kazdym miejscu i o kazdej porze.
Cynik powiedzialby, ze Amerykanie sa glodni kontaktu z innymi. Wlepieni w ekranu komputera czy telefonu komorkowe w pojedynke, tesknia za ekranem telewizynym w rodzinym gronie, a nawet ekranem kinowym z natlokiem nieznajomych. Dlatego kawiarnie przezywaja renesans. Oferuja tlum. Zaspakajaja potrzebe bycia kolo kogos bez bycia z kims. Nikt nie przyszedl tu napic sie kawy, bo przeciez najnowszy ekspres ma w domu; skorzystac z internetu, bo szybki dostep do siecie tez ma w domu; porozmawiac z innymi, bo po co mu ten laptop i sterta papierow.
Ah ten wyindywidualizowany styl zycia, w odosobnieniu, w pojedynke. Ludzie marza o wlasnych czterech scianach, w ktorych i tak im sie samemu zyc i pracowac nie chce. A konsumpcja programow telewizyjnych nie jest dlugosieznym substytutem interackji miedzyludzkiej. Ludzie gonia za wlasnym samochodem, w ktorym procz radia innych glosow nie slychac a o dialogu nie ma kompletnie mowy.
sobota, 20 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz