Amerykanie slyna z wyindywidualizowanego stylu zycia. Promowanie “niezaleznosci” sprzyja ekonomii, gdyz zycie w pojedynke wiaze sie z wzmozonym zapotrzebowaniem np. na sprzet AGD. Ostatnie bastiony kolektywizmu, wspolne biesiadowanie w restauracji, obalane sa w tym kraju artykulami w stylu “Jak cieszys sie wyjsciem do restauracji w pojedynke”.
Indiwidualizm idzie w parze z niemal nieograniczona iloscia alternatyw i mozliwoscia dokonywania wyboru bez koniecznosci kompromisu. Amerykanscy klienci to uwielbiaja i amerykanscy kelnerzy udawadniaja, ze nawet zwykle zamowienie napoju chlodzacego mozna obrocic w upowaznienie klienta do podjecia wielu “waznych decyzji”
- co do picia?
- z puszki czy z butelki.
- z cytryna (czy bez).
- z dodatkowa porcja lodu (czy nie).
- dolewka (czy nie).
A wszystko to prawdopodobnie w pogoni za szczesciem.
poniedziałek, 1 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz