W Polsce domy to swiatynie prywatnosci. W domach, jemy, pijemy, odpoczywamy, rozmawiamy, ogladamy telewizje, szykujemy sie do pracy, mamy drzemke i oczywiscie spimy. Wszystko co poza progiem albo bramka wlasnego ogrodka, stanowi stere publiczna.
W Chinach granica miedzy sfera prywatnea i publiczna jest bardziej plynna. Panuje tu dalej swoista otwartosc, szczegolnie w hutongach. Chodzenie w pizamach i klapkach w sasiedztwie nikogo nie dziwi. Tak jak i spanie. A Chinczycy lubia spac naprawdę wszedzie i to w najdziwniejszych pozycjach. Do zajec na ulicy mozna takze zaliczyc, mycie zebow, wlosow, kapiele maluchow, prysznic doroslych i oczywiscie robienie prania recznego.
Chinki uwielbiaja pranie reczne, mowia, ze pielegnuje dlonie. Wiele z nich jeszcze nigdy nie pralo swoich ubran w pralce, a nawet sa taka ewentualnoscia zdegustowane, w mysl “prawdziwa kobieta, nie wyrecza sie pralka”. Natomiast zelasko malo ktora uzywa. Zaryzykowalabym nawet stwierdzenie, ze Chinki nie wiedza, ze niektore ubrania naprawde powinny byc prasowane przed wlozeniem.
Za to obcinanie paznokci w biurze i robienie makijazu w metrze nikogo niedegustuje.
wtorek, 5 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz