Sa dwa momenty w Tajlandii, kiedy obraz przed oczyma staje i niemal trzeba je przetrzec, by uzmyslowic sobie czy sie to tylko czlowiekowi wydaje czy naprawde wszyscy znieruchomieli. To szosta rano i osma wieczorem. A przez glosniki na stacjach autobusowych, kolejowych czy metra rozbrzmiewa hymn Tajlandii.
Ci co siedzieli wstaja, ci co szli zatrzymaja sie, stoja nie zupelnie na bacznosc, ale i nie na spocznij, patrza w kierunku, w ktorym patrzyli, gdy uslyszeli pierwsze tony hymnu, czasami tez mrucza pod nosem jego slowa.
Gdy muzyka sie konczy, wszystko powraca do ruchu i zycie toczy sie dalej.
sobota, 19 września 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz