Tajowie maja na swoim koncie lata doswiadczenia z zachodnimi turystami. A mimo to odnosi sie wrazenie, ze ma sie do czynienia z amatorami, ktorzy albo nigdy nie wysluchali krytyki, albo nie umieli z niej wyciagnac wnioskow i planu dzialania.
Nawet w miejscach turystycznych restauracje serwuja male porcje, dostosowane do tajskiego stylu 5 posilkow w ciagu dnia, zwariowanie pikantne curry, ktore zachwycic moze tylko podniebienie Tajow, czy tez kawe instant podczas gdy ekspresu do kawy pozostaje luksusowym wyposazeniem kawiarni. Wydaje sie takze, ze Tajowie nie zdaja sobie sprawy, ze Europejsczycy naprawde nie jedza jajek na sniadanie codziennie, a juz na pewno nie na kazdy posilek.
W koncu kompetencja miedzykulturowe wielu Tajow pozostawia wiele do zyczenia. Niestety w sytuacji stresowej, kiedy np. klient dzieli sie swoim niezadowoleniem, moga nawet odrzucic “jak ci sie nie podoba, mozesz isc gdzie indziej”.
Moze te wszystkie niedociaglosci mozna wyjasnic faktem, ze nasi gospodarze znaja turystyke tylko od strony obslugi, a nie od strony turysty. Nie podrozujac samemu na innych kontynentach, nie sa w stanie siegnac do wlasnego doswiadczenia, uzmyslowic sobie oczekiwan podroznika i ostatecznie powiazac je z dzialaniami wlasnej firmy.
Zreszta co to duzo mowic, tajskie biznesy to kopie firm zalozonych przez obcokrajowcow, ktorzy zdecydowali sie osiedlic w Tajlandii na stale. Choc nawet i ci, choc obiecuja europejski standard na swoich wlosciach, chetnie witaja i zegnaja gosci w podomce.
czwartek, 22 października 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz