Wielu sie zgodzi ze stwierdzeniem, ze Tajowie na wszystkim chca zarobic pieniadze. Drobne przyslugi zaczyna nazywac sie “uslugami”. Pare przykladow gdzie w Tajlandii widnieja metki cenowe.
* Skorzystanie z prysznica przed nocnym autobusem/pociagiem. W Wietnamie wlasciciele hoteli zaproponuja prysznic dla gosci udajacych sie w podroz przez noc, majac na wzgledzie, ze gosc upuscil swoj pokoj przed 12 w poludnie i zanim wsiadzie do nocnego autobusu, chodzil caly dzien po miescie.
* Zakup znaczkow pocztowych w kiosku. Nie znam kraju w Europie a nawet w Azji, w ktorym za sprzedaz znaczkow pobierana byla prowizja.
* Dojscie do gniazdka elektryczne dla gosci korzystajacych z darmowego dojscia do internetu.
* Uzywanie aparatu fotograficznego i kamery w swiatyniach i innych miejscach przyciagajacych turystow.
Do listy mozna takze dorzucic wymuszane postoje PKSow. Jezeli jazda jest dluzsza niz 1,5 godziny, autobus zawsze stanie, zeby pasazerowie mogli zregenerowac sily przy posilku i napojach chlodzacych. “Niepotrzebnie” dlugie sa tez okresy czekania pomiedzy transferem z hotelu a np. wyplynieciem promu.
niedziela, 4 października 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz